Donald Trump chce, by Grenlandia stała się własnością Stanów Zjednoczonych. Prezydent-elekt napisał w mediach społecznościowych, że jest to niezbędne z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego. Premier Danii, od której Grenlandia jest zależna powiedział, że wyspa nie jest na sprzedaż. Trump nie wykluczył jednak zajęcia jej z użyciem siły.
Słowa Trumpa potępili kanclerz Niemiec i minister spraw zagranicznych Francji, odwołując się do zasady nienaruszalności granic.
Grenlandia ma powierzchnię jednej czwartek terytorium Stanów Zjednoczonych. Posiada szeroką autonomię. Dania sprawuje jedynie kontrolę nad sprawami bezpieczeństwa i polityką międzynarodową. Wyspa ma duże znaczenie z kilku powodów. Jest częścią przestrzeni nazywanej GIUK, oddzielającej Morze Północne i Morze Norweskie od Atlantyku.
To skrót od Grenlandii, Islandii i UK, czyli Zjednoczone Królewsko. Niezwykle ważne miejsce związane z morskimi liniami komunikacyjnymi. Między innymi tą drogą USA dostarczały pomoc aliantom w trakcie II wojny światowej, tam też odbywały się niekinetyczne starcia z podwodnymi okrętami radzieckimi.
Na Grenlandii rozlokowane są amerykańskie instalacje wczesnego ostrzegania przez atakiem pociskami międzykontynentalnymi, kiedyś ze strony Związku Radzieckiego, a obecnie Rosji. Stany Zjednoczone są zainteresowane utrzymaniem tych instalacji, tym bardziej, że obszarem arktycznym interesuje się już nie tylko Rosja, ale i inne państwa. Topnienie pokrywy lodowej sprawia, że Moskwa i Pekin liczą na wykorzystanie tzw. północnej drogi morskiej we wzajemnym handlu
- tłumaczy Marek Stefan, zastępca redaktora naczelnego Układu Sił.