Olaf Scholz nie otrzymał wotum zaufania od Budnestagu. Oznacza to, że będzie musiał ustąpić ze stanowiska kanclerza Niemiec. Teraz prezydent Frank Walter Steimeier zdecyduje, czy rozwiązać parlament i rozpisać nowe wybory. Jeżeli tak się stanie, muszą być one przeprowadzone w ciągu 60 dni od decyzji.
Scholz zawnioskował o wotum zaufania po tym, jak rozpadła się rządowa koalicja, w skład której poza jego partią, SPD, wchodzili też Zieloni i liberalna Wolna Partia Demokratyczna, FPD. Przyczyną rozpadu były trudności z przyjęciem budżetu i ostateczna dymisja Christiana Lindnera, ministra finansów z FPD. Scholz powiedział, że chciałby, aby odbyły się przedwczesne wybory.
Według sondaży, największym poparciem w Niemczech cieszy się aktualnie centroprawica – CDU/CSU. Chce na nią głosować 32 proc. wyborców. 19 proc. popiera skrajnie prawicową AfD, a 17 proc. SPD. FDP ma poparcie na poziomie 5 proc., balansuje więc na granicy progu wyborczego. 7 proc. poparcia ma skrajnie lewicowy Sojusz Sary Wagenknecht.
Po wyborach najbardziej prawdopodobne są dwa scenariusze. Pierwszy to tzw. wielka koalicja CDS/CSU-SPD, popierana przez wielu Niemców. Partiom blisko jest do siebie, jeżeli chodzi o politykę migracyjną czy klimatyczną.
Drugi to koalicja CDU/CSU-Zieloni, jednak ich poparcie jest aktualnie na poziomie 12 proc. i może być to za mało, by rządzić. Z drugiej strony partie te bardziej się ze sobą zgadzają w kwestii wspierania Ukrainy
- tłumaczy Patrycja Tepper z Instytutu Zachodniego.