Listen

Description

Lubię takie miejsca, jak Kino Cameralna Cafe w
Gdańsku, które ma klimat, w którym nie ma tłumów, do którego przychodzi się po
to, żeby doświadczyć ludzkich emocji.

Spotkać się ze światem bohaterów pokazywanych na
ekranie.

Zanurzyć się na ponad 2 godziny, zatrzymać i
zastanowić.

Film pt. "8 gór", na którym byłam
opowiadał o relacji dwóch przyjaciół.

O odkrywaniu własnego miejsca w swoim życiu i w
swoim sercu.

O poznawaniu poprzez słowa i góry ojca, z którym
nie miało się w dzieciństwie dobrej relacji. Ojca, który przez całe życie długo
pracował, a którego nie było w dniu codziennym dla syna.

Ale także ojca, który przez kilka tygodni w roku
oddawał się własnej pasji chodzenia po górach, którego wówczas twarz
rozświetlała się radością i spełnieniem.

Bohater poznaje takiego tatę już po jego
śmierci. Uświadamiając sobie utracony czas, ponad 10-letnie wzajemne milczenie,
które kończy smutne odejście..

I to jest moment zwrotny w życiu narratora
filmu- Pietra, który dotychczas żył w bezsensie nałogów, nie satysfakcjonującej
pracy, wiecznych imprez.

Pietra, który nie miał celu, głębokich relacji,
który po prostu nie czuł.

Pietra, który powtarzał los tego ojca, który był
ciągle w pracy, której nie lubił, która wpędzała go we frustrację i w gniew.

W filmie padają słowa:

"Nigdy nie będę
taki, jak ty", czy standardowe "Na marzenia jeszcze będziesz mieć
czas"
.

I co ciekawe opowieść głównego bohatera wcale
nie jest taka jednoznaczna, jakby się mogło wydawać, że spełnianie marzenia
załatwia w życiu wszystko.

Bo tak naprawdę wybór jego przyjaciela- Bruna
doprowadził go do tragedii a z kolei jego wybór skierował go do życia będącego
wędrówką, odnalezienia wewnętrznego spokoju, bliskiej relacji z kobietą oraz z
własną matką. Do życia pisarza i człowieka obecnego, wspierającego i
empatycznego.

Kiedy wracałam z kina i zastanawiałam się nad
życiem i wyborami narratora filmu i jego przyjaciela, to uświadomiłam sobie, że
ważne jest bycie otwartym na to, co się nam w życiu wydarza.

Otwartym na to, że marzenia mogą i ewoluują w
naszym życiu, tak jak zresztą i my.

Nie jesteśmy i nie musimy być przywiązani tylko
do jednej pracy, pasji, zainteresowania, miejsca, czy człowieka.

Możemy i mamy być otwarci na nowe, inne, bo ono
sprawia, że rośniemy, zmieniamy optykę i perspektywę.

Budujemy nasze zaufanie we większy plan Wyższej
Siły i życiowej mądrości.

Choroba może nauczyć pracoholika odpoczynku.

Kontuzja u sportowca, mądrego eksploatowania
własnego ciała.

Utrata bliskiej osoby, refleksji nad ważnymi
relacjami w jego życiu.

I to właśnie z takich doświadczeń budowane są
scenariusze na kinowe opowieści, które zostają w człowieku na dłużej.

By on coś poczuł, przestał wypierać, zastanowił
się nad tym, co ON SAM lubi robić a czego sobie sam nieustannie dotąd odmawiał.

Z takich doświadczeń artyści tworzą wspaniałe
dzieła, które się czuje, kiedy się je ogląda, czy kiedy się ich słucha.

Dopełnieniem tego wieczoru w kinie było w moim
przypadku słuchanie płyty "Weda".

Poczułam, żeby ją włączyć, by jeszcze raz ją
przeżyć w odniesieniu do własnego życia.

Dlaczego? Bo ona jest prawdziwa, tak jak ten
film "8 gór" jest prawdziwy.

Nie przekoloryzowany, często surowy, pełen
domysłów, niedopowiedzeń.

A to wyrasta z ewolucji człowieka, w tym kim
jest i dokąd zmierza.