Praca przy
pompie należała chyba do najbardziej żmudnych na statku żaglowym. Weźmy takie pompy dźwigniowe. Działały jak drezyna o napędzie ręcznym. Marynarze ustawieni po dwóch stronach pchali na przemian raz do dołu raz do góry drążek dźwigni, która uruchamiała tłoki pompujące wodę. Długość ramion pompy decydowała czy ruch do góry i na dół następował na jedno czy na dwa tempa. I tak całą wachtę.
Podobnie przy windach kotwicznych. Zanim w latach 60 XIX wieku wynaleziono windę kabestanową, bęben na który nawijano cumy kotwiczne był poruszany windą dźwigniową. Marynarze nawijając na bęben linę kotwiczną wciągali statek nad leżącą na dnie kotwicę a następnie podnosili kotwicę z wody. Ta ważyła nierzadko kilka ton, lina czy łańcuch kotwiczny czasem jeszcze więcej. Praca wymagała wielkiej siły, a wybieranie cumy kotwicznej mogło trwać nawet kilka godzin. Ciężka robota trud i znój.
I właśnie szanty pomagały synchronizować ruchy, regulowała rytm pracy i dostarczała rozrywki podczas harówki. Te śpiewane przy pompach czy windzie kotwicznej nazywano pompowymi i kabestanowymi. I właśnie do pracy na windzie lub pompie była śpiewana dzisiejsza bohaterka „A-roving”, znana jako” The Maid of Amsterdam”, czyli „Panienka z Amsterdamu”. Jest uważana za jedną z najstarszych szant. Joanna Colcord twierdzi, że „Panienka z Amsterdamu”
że jest najstarszą spośród wszystkich znanych szant kabestanowych. I musiała być jedną z najbardziej popularnych u schyłku ery wielkich żaglowców. Znajduje się w zdecydowanej większości zbiorów pionierskich badaczy i kolekcjonerów szant. Ciekawostką jest fakt, że o ile panuje powszechna opinia, że przy pracy była śpiewana z rubasznym tekstem, to w zbiorach jest z tej sprośności cokolwiek wyczyszczona. Jak na najstarszą szantę przystało „A-roving” ma
niezwykłą mnogość wersji tekstowych, śpiewana była do pracy na pokładach żaglowców ale również na wybrzeżach na wyspach brytyjskich, w Skandynawii, czy Francji. Jako pieśń brzegowa, nabrała szybszego tempa.
Tekst piosenki zazwyczaj opowiada o chłopaku, marynarzu, który spotyka młodą dziewczynę, czasem mężatkę, czasem przedstawicielkę najstarszego zawodu świata. Czasem zabiera ją na spacer do parku, czasem idą do pokoju mieszkania. Zazwyczaj do czegoś więcej między nimi dochodzi, choć oficjalne wersje oczywiście nie wnikają w szczegóły. Ale właśnie sama droga do zawarcia „bliższej znajomości” jest często podobna, krok po kroku,
chłopak bierze dziewczynę za rękę, dotyka ramienia, nogi i tak dalej i tak dalej. Nazywają to progresją anatomiczną. Na koniec zazwyczaj dziewczyna chłopaka albo zostawia albo oszukuje, w każdym razie zostaje marynarz bez pieniędzy i sobie obiecuje : „nie będę się już z tobą włóczyć piękna panienko”.
A co z tą legendarną niemal rubasznością? No jest ona, czy też była. Są po niej ślady. Jeden z aktywnych użytkowników forum Mudcat Cafe opowiada historię o tym jak podczas niesławnych warsztatów nieocenzurowanych pieśni morskich na Mystic Seaport Sea Music Festival w '88 lub '89 Stan Hugill został skłoniony do zaśpiewania pikantnej, nie wygładzonej wersji ‘A-roving”. Ale o tym to już posłuchajcie w podcaście.
Sail-Ho
Audycja zawiera utwory:
“The Maid of Amsterdam” (w
tle), wyk. the Bobby Spellman Quartet muzyka: trad.
„A Amsterdam” , wyk. Guy Béart, słowa i muzyka: Guy Béart
„To Amsterdam” wyk. Zespół Reprezentacyjny, tłum. Filip Łobodziński, muzyka: : Guy Béart
„The Maid of Amsterdam” wyk. Seán Dagher, słowa i muzyka: trad.
„The Maid from Amsterdam” wyk. King’s Galliard, słowa i muzyka: trad.
„Dziewczę z Amsterdamu” wyk. Stare Dzwony, tłum. Robert Stiller, muzyka: trad.