Listen

Description

Na przełomie 2020 i 2021 roku młody, nikomu nieznany szkocki listonosz, Nathan Evans nagrał i zamieścił na TikToku swoją wersję XIX wiecznej ballady “Soon May the Wellerman Come”. Chyba sam się nie spodziewał, no nie mógł, jakie zamieszanie wywoła. Nagranie jak huragan przewietrzyło wszystkie media społecznościowe, przez świat niczym tsunami przetoczyła się fala niezliczonych wersji i remixów Wellermana. A sam Nathan zdobył sławę, mógł odłożyć torbę listonosza i spokojnie zacząć nagrywać płyty dla zacnych wytwórni. Chętni ustawili się w kolejce. Pieśń jest piękna, więc śpiewać chciał ją każdy, tylko w Polsce powstało już chyba 10 przekładów Wellermana, imponujące.
No tak, ale cóż to takiego ten Wellerman? Pełny tytuł brzmi “Soon May the Wellerman Come” – i jest to XIX wieczna pieśń z Nowej Zelandii. Ocalił ją dla nas zbieracz folkowych pieśni Neil Colquhon. Usłyszał ją w latach 60 ubiegłego wieku od osiemdziesięciolatka, któremu śpiewał ją wujek. Wszystko więc wskazuje na to, że pieśń pochodzi z połowy XIX wieku. Tytuł nawiązuje do zwyczajowego określenia załóg i statków należących do kompanii Weller Brothers, założonej w Sydney przez angielskich imigrantów, braci Josepha, Edwarda i Georga Wellerów. Wellermanami zwano więc same statki należące do kompanii jak i członków ich załóg. Statki Weller Brothers dostarczały zaopatrzenie do wielorybniczych portów południowego Pacyfiku i zabierały stamtąd tran i inne produkty przemysłu wielorybniczego. Podobno w roku 1842 Wellermanem był sam Herman Mellville.
Sam tytuł jest fragmentem refrenu : „Soon May the Wellerman Come and bring us sugar and tea and rum”- Wkrótce przybędzie Wellerman i przywiezie nam cukier herbatę i rum – same pyszności chciałoby się powiedzieć, ale refrenowe „sugar and tea and rum” jest nieprzypadkowe, zdarzało się, że wielorybnicy za swoją ciężką pracę w brudzie i smrodzie nie dostawali wynagrodzenia w pieniądzu a jedynie ekwiwalent w towarach, właśnie w herbacie cukrze i rumie. Tak mówią.
Sama pieśń opowiada historię tragicznych zmagań nieistniejącego statku „Billy of Tea” z waleniem. Statek taki nigdy nie istniał, nie widnieje w żadnym rejestrze. Ale nazwa jest nieprzypadkowa, to taki lokalny żart, albowiem Billy of Tea to w Nowej Zelandii i Australii prowizoryczne narzędzie do parzenia herbaty. Powiedziałbym imbryk, ale to nie to, niektóre źródła opisują skomplikowany i wyrafinowany proces parzenia herbaty „Billy Tea” nad ogniskiem w czymś na kształt puszki, czy też kociołka. Ale to temat na inną opowieść.
Historia jest opowiedziana z perspektywy starego tonquera, który myśli o porzuceniu pracy. Tonquer to pracownik ekipy odpowiedzialnej za rozbiór tuszy wieloryba, której największą część stanowił język, czyli tonque. Opowieść kończy się tragicznie, Billy nigdy nie wraca do portu. A Wellerman? Cały czas kontynuuje swoje dostawy.
Posłuchajcie zatem opowieści starego tonquera. Tym razem jednak nie w skocznym wydaniu jakich przez media społecznościowe przewaliło się setki. Posłuchajcie „Wellermana” w prawdziwie balladowej wersji, mojej ulubionej, wyśpiewanej przez arcymistrza morskiej ballady, Amerykanina Gordona Boka z przyjaciółmi.
Audycja zawiera utwór: "Soon May Wellerman Come" w wykonaniu zespołu Gordona Boka, Ann Mayo Muir i Eda Tricketta, słowai muzyka: tradycyjne.
@jarasaseasongi znajdziesz na facebooku i YouTube :-)