Polskie kino wstaje z kolan tak zamaszyście, że sobie łeb rozbija o sufit tendencyjności.
Polska jesień przyzwyczaja nas do tego, że Hanna Drzazga jest przeziębiona.
Jan Komasa z kolei przyzwyczaja nas do tego, że trudno mieć jakiekolwiek przyzwyczajenia z nim związane. Oprócz powierzchowności.