"W Warszawie Olgierd Halski łapał życie na gorąco. Prężność tego miasta zdumiewała go. Mimo że w pewnych wypadkach było to uciążliwe, demolujące dla jego ciała i psychiki, lecz w jeszcze innych chwilach to miasto uszczęśliwiało go swoją dynamiką i kazało optymistycznie wierzyć w przyszłość. Halski łapał życie służąc prawu. Służył jak umiał - po swojemu. Po stronie zysków mógł zapisać długą listę złapanych bandytów, po stronie strat: żonę, która odeszła, córeczkę, którą wychowywała jego siostra ukrywając imię ojca i samotność, z którą próbował mierzyć się przy kieliszku."
Przysięgam, od tych słów narratora zaczyna się Ekstradycja 2, kontynuacja pierwszego serialu kryminalnego w wolnej Polsce. A później jest tylko lepiej. W zasadzie jak ktoś nie ma czasu oglądać Ekstradycji, to może oglądać tylko minutowe otwarcia kolejnych odcinków, gdzie głos z offu streszcza to co się działo w poprzednim. Ale po co się pozbawiać przyjemności patrzenia jak Marek Kondrat obija komuś mordę?