Najpierw nieśmiało pytam na oko najbardziej wyluzowanego, czy mogę ponagrywać ten piękny hałas, on że pewnie, śmiało, więc włączam start i czekam na uboczu, aż rejestrator wystarczająco napełni się tymi dźwiękami. Patrzę na te wszystkie uniki, triki, upadki i slalomy, a w głowie mnóstwo pytań: czy dużo siniaków, skąd w ogóle ta zajawka i czy widzieli Mid90s, bo zastanawiam się, czy jeżdżenie jest dla nich tym samym, czym dla bohaterów tego filmu. Pytania, ale i zapętlona myśl: jaka fajna młodzież. Brzmi dziadersko, nie ważne.
Wciskam stop i odjeżdżam na rowerze, ale ciekawość każe mi wrócić po niespełna kwadransie. Mam nadzieję, że nie wezmą mnie za stalkerkę, zadaje pytania nieprzygotowane, ale tak naturalne i oczywiste w tej chwili, jakbym na ich zadanie czekała całe życie i jeszcze przez chwilę naładowuję się ich energią.
Przekazuję ją dalej – wyczilujcie się i posłuchajcie.