Co jeść, gdy nie stać nas na picie na mieście, a nic nie wchodzi lepiej, niż jedzenie na podłodze w kuchni, gdy impreza się kończy?
Od tego jesteśmy samozwańczymi mistrzami. Serio, możemy z tego zrobić doktorat. Bieda sushi, czyli zawijasy z tortilli – są tanie, szybkie i zaje*iście dobre. Tosty też zawsze mile widziane, a jak chcecie zachwycić crusha, to pizzerinki (z niesmacznym wegańskim serem – Ola). Jeśli jesteście słodkie dupki jak Kuba, to drożdżóweczki, cynamon rollsy albo pokrojony na 6 snickers też się nada.
Zdradzimy też nasze top 3 cziperków, zdradzimy przepis na domowe nachosy i postaramy się o sponsorowanie przez Tarczyńskiego, bo kochamy kabanosy piri piri. Ale jak mama prześle dodatkową stówkę, to możecie poczuć się jak artyści i zrobić charcuterie board.
Wybaczcie, musimy zrobić groszek z majonezem, bo zaraz goście przyjdą.
Smashnego i lecimy!