Polska Emigracja Polityczna w epoce pojałtańskiej (uwaga literacka do tekstu przedmowy dra Dariusza Ratajczaka do tomu II. książki: Nieznany Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Juliusz Nowina Sokolnicki
Przedmowa dra Ratajczaka do zapowiadanej książki mającej dokumentować działalność polityczną Juliusza Nowiny Sokolnickiego jest napisana źle, albowiem odchodzi od zasadniczych wymogów stawianych tekstom historycznym na rzecz publicystycznej realizacji wyraźnego zamówienia politycznego w Polsce realizowanej po Magdalence 1989 r. w karykaturalny i naśladowniczy w stosunku do międzywojennej Rzeczypospolitej sposób.
Oczywiście, że połączenie władzy Lecha Wałęsy z władzą Prezydenta RP symbolizowaną przez przedmioty przewiezione mu w tym celu usłużnie z Londynu do Polski przez mianowanego miesiąc wcześniej bezprawnie prezydentem RP na uchodźstwie Kaczorowskiego nie było dziełem Służby Bezpieczeństwa, lecz kontrwywiadu wojskowego, który Lecha Wałęsę i Lecha Kaczyńskiego, Michnika, Frasyniuka oraz inne osoby żydowskiego pochodzenia narodowego skrzywione mentalnie żydokomunisytycznym pochodzeniem społeczo-politycznym raczył w osobie gen. Kiszczaka zaprzysiąc w Magdalence do roli elity politycznej PoPRL-u i do zadań związanych z planowanym uwłaszczeniem się komunistów na Narodzie Polskim (pieriestrojka ekonomiczna), co miał zasłonić tzw. proces pluralizmu i demokracji (glaznost) nazywany niesłusznie przez Lecha Wałęsę i innych wolnością odzyskaną przez polski naród.
Natomiast nie jest już tak całkiem prawdziwa uwaga wstępna, przypisana chyba jak należy sądzić post mortem drowi Ratajczakowi, o nawarstwieniu się z czasem "przeinaczeń, półprawd i zwykłych kłamstw, które należy ujawnić i odpowiednio skomentować".
Służba Bezpieczeństwa przeinaczała bowiem rzeczywistość i okłamywała Naród Polski podstawiając swoich agentów na różne publiczne stanowiska; sprawiając przy tym, że PRL tak samo jak państwo urządzone w Polsce po Magdalence były w istocie teatralnymi republikami rządzonymi oficjalnie przez niegłupich durniów pożytecznych dla prawdziwej władzy oraz idiotów, osobników głupich z cechami psychopatów idących w życiu po trupach, bez względu na pochodzenie narodowe tych trupów.
Tak naprawdę władzę w tych marionetkowych państwach sprawowali i sprawują agenci obcych mocarstw ujawniani w oficjalnej prasie oraz niezależnym internecie jako tajni współpracownicy zainstalowanych w Polsce służb (patrz Jaruzelski, TW "Wolski", ujawniony dla wytłumaczenia innych agentów i podtrzymania ich na duchu jako agent KGB).
Przedmowa do książki mającej ambicje porządkujące historię winna zatem wyjść od przypomnienia faktu zasadniczego dla likwidacji państwowości polskiej, jakim było porozumienie aliantów osiągnięte w Jałcie i w Poczdamie, dotyczące organizacji wspólnego państwa dla Polaków i żydokomunistów, którego terytorium umieszczone miało byćć między Odrą a Bugiem.
Polska posiadała do tego czasu legalny rząd, który miał swoją siedzibę w Londynie i był uznawany przez wszystkich członków koalicji antyniemieckiej. Rząd ten składał się z przedstawicieli różnych partii politycznych, które w okupowanej Polsce posiadały zależne od tych partii wojsko partyzanckie, utrzymywane własnymi siłami jak oddziały Narodowych Sił Zbrojnych, bądź też finansowane z budżetu rządu emigracyjnego RP tak samo jak wszystkie dywizje Wojska Polskiego na Zachodzie Europy oraz pierwsza część wojska formowanego na terenie Związku Sowieckiego (gen. Anders); przetrzebiona pod Lenino I. Armia (płk. Berling) miała być uzależniona finansowo od krajowych kontrybucji PKWN a później rządu uzależnionego od Moskwy.
Stalin płacił i zatrudniał na etatach oficerów sztabowych, frontowych i politycznych oficerów Czerwonej Armii (gen. Rokossowskij, mianowany w PRL-u Marszałkiem Polski) oraz osobników żydowskiego pochodzenia z nominacji NKWD, którzy podawali się za Polaków i patriotów jak cały bez wyjątku Związek Patriotów Polskich Wandy Wasilewskiej.
Znajomość języka polskiego przez tych ludzi była przy tym elementem sprzyjającym ich polonizacji z urzędu, tak samo jak znajomość języka niemieckiego przez żydów z terenu Wolnego Miasta Gdańsk, takich jak ojciec matki Tuska Dawidowski, była warunkiem sprzyjającym urzędowemu uznaniu ich za podatnych do zniemczenia (Eindeutschung) i przyznawania im z tego względu obywatelstwa III Rzeszy Niemieckiej, by mogli być powołani do odbycia obowiązkowej dla obywateli Rzeszy służby wojskowej. Bo Polaków mordowano w Gdańsku zaraz po wkroczeniu jak miało to miejsce w budynku Poczty Polskiej, zaś żydów ociągających się z podpisaniem Volkslisty zamykano w obozie pracy Stutthof, z przeznaczeniem do wyniszczającej pracy fizycznej w Stoczni Gdańskiej i w innych zakładach przemysłowych na Wybrzeżu.
Tymczasem historycy w Niemczech publikują od lat książki o generałach i oficerach żydowskich w Wehrmachcie, realizowane są na ten temat programy w państwowej telewizji (Guido Knopf), natomiast ani w PRL-u, ani w Polsce ustanowionej po Magdalence żaden historyk nie opublikował, nawet anonimowo w niezależnym internecie, pracy mówiącej o tym, że Hitler wyznaczył do wymordowania cywilnej ludności walczącej w powstaniu Warszawy dwóch żydów: Kamiński (rosyjskojęzyczne oddziały RONA) i gen. von dem Bach Zaleski (Wehrmacht), który zabił Kamińskiego (żydowska dintojra) na terenie zlikwidowanego Getta miasta Łodzi podczas kłótni obu tych zbirów o majątek zrabowany na Narodzie Polskim zgładzonym w powstańczej Warszawie. Jedyną osobą, która otwarcie mówi o tych faktach po polsku jest były poseł Nowak, którego manifestacyjne protesty nieme przy mównicy sejmowej oraz fałszywe głodówki, oficjalnie ogłaszane przezeń za fałszywe, tak samo jak fałszywe były jego zdaniem rzekome głodówki żydowskich KOR-owców w kościele św. Krzyża w Warszawie, nie sprzyjają niestety wyciągnięciu mądrych wniosków przez Naród Polski.
Przy tym należy zauważyć, że b. poseł Zbigniew Nowak nie jest chyba nauczycielem historii jak prezydent mgr Komorowski, który w odróżnieniu od prezydenta Kwaśniewskiego jest bezspornie magistrem i mógłby dużo powiedzieć, gdyby tylko chciał, chociażby na temat powodu przemilczenia przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego żydowskiego pochodzenia narodowego Katów Powstania Warszawskiego przy okazji otwierania Muzem Powstania Warszawskiego i później cały czas aż do wymuszonej na Panu Bogu własnej śmierci spowodowanej nieubłagalnym lądowaniem we mgle bez wyrażonej przez Rosjan zgody na lądowanie.
Lech Kaczyński nie nazwał morderców cywilnej ludności Warszawy, bo czuł się fałszywie solidarny z pochodzeniem narodowym Złoczyńców, którzy po 17 września 1939 r. wymordowali oficerów Wojska Polskiego w Związku Sowieckim i na Zachodzie (gen. Sikorski) podstawiając w miejsce elity Narodu Polskiego żydów przejmujących po zabitych pałace i nazwiska (Radek Sikorski), fałszywych profesorów żydowskich bez tytułu magistra (Bartoszewski) osadzonych na pozycji ministrów i opłacanych za to tylko, że nie robią dosłownie nic; m.in. Bartoszewski, który jest obywatelem syjonistycznego państwa Izrael, nie reaguje na antypolskie pomówienia opublikowane w nakładzie 800 000 egzemplarzy w broszurze wydanej przez Bundeszentralle für politische Bildung (Federalną Centralę Szkolenia Politycznego); broszura "Informationen zur politischen Bildung" Nr 307/ 2010 pod tytułem "Jüdisches Leben in Deutschland/ żydowskie życie w Niemczech", w której żydowski historyk zaprzecza działaniu tegoż Bartoszewskiego w podziemnej organizacji "Zegota" niosącej pomoc żydom stawiającym opór w likwidowanym Getto.
Ambasador RP w Niemczech dr Marek Prawda nie odpowiada od kwietnia 2011 r. prezesowi polskiej organizacji w Niemczech, który poinformował go o tej antypolskiej publikacji zawierającej także kłamstwo propagandowe światowych kryptosyjonistów o rzekomym istnieniu polskich obozów koncentracyjnych. Poprzedni Ambasador dr Andrzej Byrt zasłynął m.in. z tego, że dla odbioru pieniędzy od rządu federalnego na działalność polskich organizacji w Niemczech powołał na terenie ambasady z pięciu żydowskich agentów tzw. Konwent Organizacji Polskich w Niemczech, który jest nieformalne ciało. Banda żydowskich agentów służy do kasowania pieniędzy przeznaczonych przez rząd RFN dla ludzi, których rząd RP akceptuje na wyznaczonych przez tajne służby pozycjach.
Poza tym Byrt zasłynął z podpisu pod przekrętem na budowę wirtualnej ambasady; pisała o całej tej złodziejskiej aferze gazeta "Rzeczpospolita", a nic nie słychać, żeby komuś kiepa z głowy spadła, czy kapelusz taki jak nosi Jan Maria Rokita, chociaż został dostarczony do prokuratury wystarczający do skazania materiał.
Dr Marek Prawda nie zostanie tak więc chyba skazany za zdradę państwa, bo zdradą interesów państwa polskiego jest przecież brak słowa Prawdy w przedstawionej sprawie. Brak reakcji urzędników Ambasady RP w Berlinie i konsulatów na dostarczoną im informację o kolejnej antypolskiej prowokacji światowego żydostwa, zawieszone w internecie i dostarczone bezpośrednio do skrzynek poczty elektronicznej licznych pracowników wywiadu RP zainstalowanych w Akwarium (przeczytaj książkę Suworowa na ten temat) na terenie ambasady i konsulatów.
Faktem jest, że podczas okupacji niemieckiej istniał w Czeladzi pododział KL Auschwitz i mieszkali w nim górnicy zatrudnieni w kopalni "Saturn", lecz z obozu tego nikt nie uciekał, bo wszyscy znaleźli tam pracę i chleb, a po okupacji dopiero więziono w drewnianych barakach za kopalnią Polaków skazanych przez żydokomunistów do przymusowej pracy w kopalni przemianowanej na "Czerwona Gwardia". Takich obozów żydokomunistycznych w Polsce po 1945 r. było dużo więcej, niż 200, którą to liczbę podaje Przewodnik encyklopedyczny "Obozy pracy w Polsce 1944-1950" wydany przez ośrodek Karta w 2002 r. a sprzedawany w internecie w dziale: Holocaust.
Makabryczny humor uzewnętrzniała Bezpieka przejętym z kabały żydowskiej doborem nazwisk bohaterów wyznaczonych do poszczególnych zadań i łączeniem wywiedzionym z Biblii przez Kabałę nazw miejsc tego, co miało się dopiero stać i być powszechnie zapamiętane na wieki. Stąd np. Wałęsa, który był bezrobotny i wałęsał się nic nie robiąc poza dziećmi, które sprawiają mu po dziś dzień tylko kłopot najeżdżaniem autem po pijaku na kobietę, czy rozbijaniem się motorem na żużlu. Stąd Gwiazda, który miał rozbłysnąć na polskim firmanencie w jednej konstelacji z Wałęsą.
Rozpłochowski, syn ubowca wymieniony zamiast Polaka wybranego przez załogę Huty Katowice na przewodniczącego strajku, na którego to Rozpłochowskiego donosiła w popłochu własna żona, a on z nią żyje nadal, jak gdyby go ten damski Judasz w łóżku zabolał tyle, co ugryzienie komara.
Ten to Rozpłochowski wrócił niedawno po latach z emigracji w Ameryce, żeby wystartować w Dąbrowie Górniczej w ostatnich wyborach komunalnych, bo chyba chcieli się dowiedzieć, jaką on wśród Polaków cieszy się jeszcze estymą.
A to już zupełnie niepotrzenie, bo oni winni przecież wiedzieć, że we wspólnocie majątkowej i łóżkowej ubectwo ojca i kurestwo sprzedajnej żony, dającej jak to się mówi duszy ubowcom, ujmowane jest przez Polaków do jednej kupy, wspólnego majątku obciążającego łącznie hipotekę nieszczęsnych ludzi kierujących się w życiu zaślepieniem i zwierzęcym przywiązaniem do tego, co sprawdzone przez ubowców i wygodne dla figuranta, nie zaś do życia na serio, w którym stawia się partnerom wymogi zachowań moralnych, czyli w miarę przyzwoitych.
Po co oni teraz znowu napisali jeszcze za tego robotnika książkę i chcą ją promować 8 września 2011 r. w Katowicach z opinią jedynego sprawiedliwego na Sląsku napisaną uczynnie przez Cenckiewicza?
Odpowiedz sobie sama, moja Droga, jeśli to ciebie jeszcze interesuje. Bo przecież nie mogło chodzić tylko o to, żeby ten Miśkiewicz ze stowarzyszenia Pokolenie miał jak skonsumować dofinansowanie na serię wydawniczą związaną z projektem Encyklopedia Solidarności, a ten rzekomy maszynista parowozu, który nie splamił się przez ćwierć wieku napisaniem jakiegoś artykułu do gazety, o którym było by słychać, wychodzi nagle z całą biografią pełną politycznych ocen stawianych innym osobom i to już po przegranych przez siebie wyborach komunalnych w Zagłębiu. Takie rzeczy jak autobiorafie i programy polityczne publikuje się przecież normalnie przed wyborami, żeby wykorzystać te dyrdymały z korzyścią dla siebie w kampanii propagującej celebrytę. No, powiedz sama, czy to jest polski zwyczaj, żeby tak bezczelnie częstować Polaków musztardą z herbatą po obiedzie?
Ubowcy zabawiali się na różny sposób, np. wyznaczając różne zadania agentom o łatwo wpadających w ucho nazwiskach, bo mieli z czego wybierać. Mieli w swoich rękach wielomilionowy naród, a nie chcieli zbyt szybko zanudzić się wykonywaną pracą. Taka jest prawda onomastyki złoczyńców w ubeckim PRL-u, której nie podjęła jeszcze żadna praca historyka, ani językoznawcy ze strachu, że to się może wydać, o czym wszyscy już dobrze wiedzą.
A przecież antypolski, żydokomunistyczny obóz pracy w PRL-u usytuowany był nie przypadkowo, bo na ironię w Swiętochłowicach na Górnym Sląsku i nosił nazwę "Zgoda", a zgodę uwięzionych osób z porządkiem pojałtańskim w Polsce wymuszał tam własnoręcznie morderstwami żyd Morel, podczas kiedy drugi żyd o tak samo roślinnie brzmiącym nazwisku Morell to był osobisty lekarz Hitlera, któremu po wojnie oczywiście żadna krzywda się nie stała, a jego pochodzenie narodowe Adolf Hitler musiał znać tak samo jak żydowskie pochodzenie swojego osobistego fotografa, u którego w gabinecie poznał robiącą akurat za asystentkę fotografa młodą Ewę Braun z rodziny, w której kobiety nie musiały wcale pracować, a jednak nie podejrzewał nigdy o nic złego swojego lekarza, ani fotografa, ani tej fatalnej kobiety. Nie podejrzewał lekarzy o to, że go trują jak robili to zupełnie bezpodstawnie Napoleon i Stalin.
Nasz śp. dr Szerman, z którym zaprzyjaźniłem się z czasem we Frankfurcie i przyjmowałem go jak tylko mogłem najlepiej w mieszkaniu azylanta politycznego także i w Wigilię, żeby nie siedział zupełnie sam jak palec w Kelkheim w ten świąteczny dla wszystkich Polaków wieczór, bo niedawno zmarła mu żona, którą z wielką miłością ciągle wspominał w prywatnych pogadankach wygłaszanych dla mnie jedynego w lekarskim gabinecie, podczas kiedy inni chorzy mogli oddawać się kojącej wszystkie rany świata lekturze kolorowych magazynów wyłożonych dla nich za darmo na niskim stole, długiej ławie w poczekalni, rozpoznał bezbłędnie na pierwszy rzut oka ukąszenie mnie pewnego lata przez osę: - Wespe.
- Zecke - odważyłem się sprzeciwić orzeczeniu lekarza, bo przecież wcześniej widziałem, co wyciągam palcami z uda na balkonie w biały dzień, po powrocie z kilkugodzinnego spaceru w lasach pobliskich gór Tauns. - Kleszcz.
Szerman przyjrzał się jeszcze raz wielkiej jak pięść, okrągłej plamie w połowie drogi od kolana lewej nogi do mankietu krótkich spodni, których w Polsce w tamtych czasach nikt mądry i dorosły by nie nie ubrał, by paradować tak latem po ulicy, a w Niemczech jednak to co innego i tyle się wtedy mówiło o niebezpieczeństwie wchodzenia do lasu w krótkich spodniach ze względu na kolejną plagę kleszczy, że już nie wspomnę.
Plama po tygodniu od wyjęcia z nogi zabitego palcami intruza zrobiła się amarantowa w różnych odcieniach oddzielonych centrycznie, a to trupią bielą zatrutej skóry, a to znowóż sinizną; w środku była ciemna jak zaułek, bo kleszcz przenosi na człowieka boleriozę w momencie wbicia się w atakowane ciało kleszczami i nie przynosi żadnych ozdrowieńczych skutków wyjmowanie go sterylnymi szczypcami, czy ostrożne wykręcanie jak borowika z grzybni. Smarowałem przez tydzień nogę maścią przepisaną przez doktora na ukąszenie przez osę. Skutkiem tego smarowania było wyraźne otłuszczenie się zewnętrzne lewej nogi, przy czym plama zaczęła stabilizować się na poziomie ciemnego buraka.
Nie ryzykując kontynuowania sporów w dziedzinie nauki, na której tyle się znam, co Krakowiak epoki Renesansu wspomnany w liczbie mnogiej w opowiastce Stańczyka ku rozbawieniu dworu króla Zygmunta, poszedłem z objawami choroby do specjalisty od chorób skórnych, bo ten Niemiec, wysoki blondyn, typ aryjskiej urody musiał się na tym znać, gdyż praktykę miał w tej samej dzielnicy Frankfurtu nad Menem - Höchst, w której widziałem już wcześniej w muzeum na zamku kopię nagrody Nobla przyznanej drowi Ehrlichowi, który pochodził ze Strzelina na Dolnym Sląsku a wykształcony został na lekarza w tym samym Wrocławiu, co dr Szerman po to, by położyć podwaliny pod wykrycie penicyliny przez Fleminga. Pracę znalazł dlatego w miejscowych zakładach chemicznych, które po latach założyły filię w podbitym Oświęcimie, gdzie do pracy w tych olbrzymich zakładach chemicznych połączonych z rafinerią trzeba było zwozić koncentracyjnie robotników ze wszystkich krajów podbitych przez Hitlera tudzież z terenu sympatyzujących z totalitarnym reżimem państw cywilizowanej Europy. Przyjmowałem później penicylinę przez dwa tygodnie, czyli w sumie podwójną dawkę.
Po wojnie w tych zakładach, nie zniszczonych żadnym bombardowaniem alianckich samolotów jak np. zniszczone zostały całe miasta: Frankfurt, Hamburg i Drezno zarządzali polską i niemiecką siłą roboczą zniewolonej Polski żydokomuniści oddelegowani do tej pracy przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, którzy po wykonaniu swoich zadań i realizacji osobistej, prywatnej potrzeby mordowania drugich ludzi i narodów kulami z pistoletu (Morel), lub decyzjami zza biurka (brat Adama Michnika) znaleźli bezpieczne schronienie oraz wygodne dożywanie w innych państwach do końca, do wejścia w bramę.
W Polsce mordowano po 1945 r. Polaków bez zmiłowania. Każda osoba, o której Bezpieka nabrała tylko przekonania, że jest elementem wrogim rządom w Polsce żydokomuny, była bezwzględnie mordowana przez żydowskie bandy takie jak ogromna banda braci Bielskich, które to bandy nachodząc polskie domy po nocach i w polskich mundurach, prowokowały Polaków do okazywania sympatii patriotycznych, żeby potem łatwiej obrabować i wykończyć fizycznie wszystkich domowników..
Eliminowano bez różnicy zarówno każdego Polaka, który się nawinął jak i żyda, który w procesie naturalnej asymilacji był już w trzecim, czy czwartym pokoleniu Polakiem, bezspornie i obiektywnie członkiem Narodu Polskiego. Lista Żydów służących państwu polskiemu, jeńców wojennych zamordowanych w Katyniu przez swoich z NKWD jest bardzo długa a każdy żyd czytać musi ją z takim samym przerażeniem w oczach jakie mieli ci członkowie semickiego plemienia, którzy w milczeniu patrzyli na mordowanie ich braci z rozkazu Mojżesza tylko za to, że tamci odstąpili od nowych zasad wiary ustanowionej przez niego za obowiązującą dla ludu z osiadłego zamienionego na powrót w koczowniczy, który to lud po udręczeniu wędrówką miał osiąść na dobre w kraju Kanaan. W Ziemii Obiecanej, wydartej mieczem i podstępem osiadłym tam wcześniej ludom, do której Mojżesz nie doszedł, lecz doszedł lud wyrzynany i kierowany twardą ręką przez klan rodzinny Mojżesza.
Łączymy tylko słowo Katyń z miejscem eksterminacji oficerskiej elity Narodu Polskiego pamiętając wszak, iż masowego ludobójstwa dokonywano tak samo w Charkowie i w Miednoje jak w lesie Katyńskim, bo pamięć ludzka jest tak skonstruowana, że łatwiej przechowuje w mózgu jedno słowo, niż trzy, albo więcej.
W tak samo rozumowo uprawniony sposób określamy jednym słowem: Chazaria zarówno państwo założone we Wschodniej Europie na kilka stuleci przed założeniem Węgier i Polski jak i wszystko to, co zostało do naszych czasów ze stanu osobowego kaganatu chazarskiego założonego przez wojownicze plemię tureckie, które zachowując dla własnej wygody swój turecki język, z którego pochodzi np. nazwa miasta Kijów, przejęło za własne z żydowskiej Biblii przekonanie o powierzonej mu przez Boga misji panowania nad podbitymi ludami a także szereg zasad rytualnych i higienicznych, które miały stanowić więź integrującą wieloetniczną społeczność Chazarii.
mapka, źródło: wikipedia
Waregowie zaproszeni przez Słowian ze Skandynawii rozprawili się z tą azjatycką dziczą, która miała się za bagadyrów (tur.: bohater) przeznaczonych tylko do odnoszenia sukcesów w globalnym handlu słowiańskimi niewolnikami. Reszty dokonał Bolesław Chroby. Pokazywany na Wawelu miecz nazywany jest szczerbiec na pamiątkę miecza, który Herzog Bolesław miał wyszczerbić na po uderzeniu w bramę pochazarskiego Kijowa.
Chazaria przestała istnieć jako jednostka państwowa, natomiast lud koczowniczy szedł w świat jak dotychczas chodził i handlował, czym tylko mógł. Bił monety nie tylko dla Mieszka Starego w Kaliszu nanosząc na nie hebrajskie znaki obok łacińskich liter. Szedł na Zachód zwabiony obietnicami biskupów niemieckich miast, osiadł głównie w trzech miastach nad Renem nazywanych dla wygody wtajemniczonych słowem: SZUM od inicjałów hebrajskich nazw trzech miast: Spayer, Wormacja i Moguncja. Kontakty handlowe z prawdziwymi etnicznie żydami osiadłymi w Hiszpanii w VII wieku oraz z pojedynczymi rodzinami semickich żydów z Italii, którzy spełniali dla chazarskich, fałszywych żydów rolę rabinów, nauczycieli umacniały w naturalny sposób ich tożsamość żydowską i umacniały w przekonaniu o własnej wyższości nad miejscowymi, od których odgradzali swoje dzielnice wysokimi murami zarówno w słowiańskim Szczecinie, gdzie Niemcy też mieli swoją dzielnicę jak i w innych, europejskich miastach. Wyprawy krzyżowe miały przynieść wkrótce dzień zapłaty, w którym sędziami zapragnęli być miejscowi łupieni dotychczas lichwą, bo ta musiała być wysoką jak wieże katedr wznoszonych za procent od tego zabronionego żydom przez Mojżesza precederu, na który biskup katolicki w Niemczech i w Polsce król przyzwalał przywilejami.
Nawarstwienia się zaś przeinaczeń, półprawd i zwykłych kłamstw w dalszych wiekach było zawsze jak to przy geszeftach sporo, natomiast jeśli nieżyjący już dr Dariusz Ratajczak, który został najpierw pomówiony przez gazetę Michnika o antysemityzm, a w końcu policja odnotowała u niego zgon samoczynny w aucie stojącym ponoć od kilku dni na parkingu w śląskim Opolu, twierdzi jeszcze we wstępie do książki poświęconej Nieznanemu Prezydentowi Rzeczypospolitej, że "należy ujawnić i odpowiednio skomentować" osobę Juliusza Sokolnickiego, to należy przyznać mu rację pośmiertnie z tym, że szkoda, iż dr Ratajczak nie wiedział o tym, że zachwalany przez niego RUCH tworzył Niesiołowski, Nussbaum, Myszkowski, czy ile on tam miał nazwisk do spółki z ubecją, a ROPCIO było dziełem masonerii z warszawskiej loży Kopernik.
Miałby historyk sensowny temat do podjęcia i nie wdawałby się w bezprzedmiotowe spory z Wikipedią, która jest żydowska na całym świecie tak samo jak facebook i dlatego naukowiec nie może wchodzić przy tym w poważny dyskurs z byle hasłem zamieszczonym dla zmyłki (dezorientacji) przez byle wesołka, czy internetowego przygłupa, ani z żadnym tekstem tendencyjnym w gazecie Michnika. Bo obniża przed śmiercią swoją historyka wartość i może być zapisany przez policję pod pozycją zgonów popełnionych własną ręką.
Jako polonista wytykam wstępowi dra Ratajczaka błąd językowy, który jest przeniesieniem do Polszczyzny z żydowskiego żargonu jidisz słowa przejętego doń z języka niemieckiego. Nie ma w języku polskim słowa "przedsięwzięcie" jako odpowiednika słowa: Vorhaben. Dr Ratajczak nie musi już o tym wiedzieć, powinien jednak o tym pamiętać wydawca książki, który nie może już na polskim rynku liczyć na pobłażliwość czytelnika.
Stefan Kosiewski
http://sowa.quicksnake.pl/Dariusz-Ratajczak/Nieznany-Prezydent-Rzeczypospolitej-Polskiej-Juliusz-Nowina-Sokolnicki-Znany-chazarski-wiatr