Z rozmaitych głośników przychodzą do mnie wiadomości, po których czuję niesmak. Taka niedookreślona pewność, że nie mają dobrych intencji. Nie trawię ich i podejrzewam, że one za mną nie przepadają, a świat, w którym brzmią najlepiej - przypomina ponury komiks. Nie moja bajka, ale moje głośniki.
Wzdycham szczerze. Oddech zmiata ze stołu okruszki po chlebie powszednim. Wymiotłabym wszystkie te wiadomości, ale nie należą do mnie choć podobno są powszednie jak chleb.
Gdybym miała tę odwagę, o której myślę:
Trzasnęłabym drzwiami, zapadłaby klamka, głośniki jak dojrzałe śliwki wpadłyby w kompot, kompot doprowadziłabym do wrzenia. I BUUUM!
I BUUUM! Cdn.
(PS. To jest refleksja związana z tym, co w maju wydarzyło się w Trójce. Polskie radio to bowiem dla mnie punkt odniesienia...hm, był.)