Listen

Description

Dzisiejszy odcinek będzie poświęcony polemice politycznej sprzed prawie 250 lat. Chciałbym pokazać, jakie argumenty przedstawiały obie strony i krótko je omówić. Będzie to też taki test, czy was, drodzy słuchacze, interesuje taki temat. Zacznę od historii, a na koniec przejdę do oceny argumentacji.

Opierać się będę na artykule: “Amerykańska wizja wolności u progu wojny o niepodległość w świetle polemiki Alexandra Hamiltona z Samuelem Seaburym. Argumentacja lojalisty i patrioty”, którego autorem jest Tomasz Piędzioch.

I Kongres Kontynentalny zaczął działać w 1774 roku. Alexander Hamilton miał wtedy jakieś 17–19 lat i był studentem. Samuel Seabury był anglikańskim duchownym, miał około 45 lat i był lojalistą, czyli wiernym poddanym króla Jerzego III i brytyjskiego parlamentu. Hamilton należał natomiast do tzw. patriotów, sprzeciwiających się zamorskim prawom. Żaden z nich nie był uczestnikiem kongresu.

Polemikę rozpoczął Seabury. 5 września 1774 roku opublikował tekst ostrzegający przed ekonomicznymi konsekwencjami bojkotu towarów brytyjskich. Jeszcze w grudniu tego samego roku Alexander Hamilton napisał odpowiedź, w której zarzucił parlamentowi brytyjskiemu bezprawne działania. Podkreślał, że koloniści zostali obciążeni podatkami, mimo że nie mieli własnych przedstawicieli w parlamencie – stąd słynne hasło: no taxation without representation.

Na początku 1775 roku Seabury uderzył w inny punkt: twierdził, że I Kongres Kontynentalny sam w sobie nie reprezentuje obywateli kolonii, bo nie został wybrany demokratycznie. W lutym tego samego roku Hamilton opublikował kolejną broszurę, w której argumentował, że Amerykanie są poddanymi króla, a nie parlamentu.

Na tym etapie nie dyskutowano jeszcze o niepodległości. Spór dotyczył przede wszystkim kwestii ekonomicznych. I trzeba przyznać, że Seabury miał tu sporo racji – po uzyskaniu niepodległości gospodarka Stanów Zjednoczonych rzeczywiście znalazła się w kryzysie, wojna zniszczyła handel i finanse młodego państwa. Hamilton nie rozwinął tego tematu, lecz przeszedł do innego argumentu: że według brytyjskiego prawa nielegalne jest opodatkowywanie ludzi, którzy nie mają reprezentacji w parlamencie. Seabury odpowiedział, że sam Kongres nie reprezentuje kolonistów. Wtedy Hamilton powołał się na tzw. prawa naturalne, które – jak twierdził – stoją ponad prawem stanowionym przez ludzi. Innymi słowy, Amerykanie byli poddanymi króla i obowiązywało ich brytyjskie prawo, ale istniały wyższe prawa, które nazwał „prawami naturalnymi”.

Był to argument ryzykowny, bo definicja praw naturalnych jest nieostra – każdy może interpretować je inaczej. Seabury ostrzegał, że taka logika prowadzi wprost do chaosu.

Jak ta polemika została odebrana? Właśnie dzięki niej młody Alexander Hamilton zdobył rozgłos i tak rozpoczęła się jego kariera polityczna. Osobiście uważam, że racja była raczej po stronie Seabury’ego, ale często bywa tak, że ludzie już wcześniej podjęli decyzję i chętnie słuchają tych, którzy uzasadniają ich poglądy. Amerykanie mieli dość króla i parlamentu za wielką wodą, którzy decydowali za nich, dlatego chętnie słuchali argumentów Hamiltona.

Ciekawa jest też historia Seabury’ego po wojnie. Mimo że chciał pozostać lojalny wobec króla jako głowy Kościoła anglikańskiego, został pierwszym biskupem Kościoła episkopalnego w USA. Wyświęcono go w 1784 roku w Szkocji, ponieważ biskupi anglikańscy w Anglii wymagali przysięgi lojalności wobec monarchy – a to było nie do pogodzenia z amerykańską niepodległością. Kościół episkopalny można porównać do Kościoła polskokatolickiego: zachowuje tradycję i liturgię, ale nie uznaje zwierzchnika – w tym przypadku brytyjskiego króla.

Hamilton natomiast został adiutantem Waszyngtona podczas wojny o niepodległość. Później objął urząd pierwszego sekretarza skarbu USA i stworzył podstawy systemu finansowego nowego państwa. Zginął w 1804 roku w pojedynku z wiceprezydentem Aaronem Burrem.
Na koniec chciałbym omówić wszystkie argumenty.

Warto zwrócić uwagę już na podtytuł artykułu: “Argumentacja lojalisty i patrioty”. Amerykańscy rewolucjoniści nazwali siebie patriotami. Nazwy „patriota” i „lojalista” były często używane propagandowo i nie zawsze wiernie oddawały faktyczne przekonania ich posiadaczy.

Po drugie, Hamilton nie odniósł się do ekonomicznych argumentów Seabury’ego, lecz przeniósł dyskusję na wyższy, bardziej ideologiczny poziom, poruszając kwestię prawa do rządzenia. To typowa strategia polityczna: zamiast dyskutować konkretny argument, przeskakuje się na ogólniejszy lub metafizyczny poziom.

Po trzecie, powołał się na prawa naturalne, czyli koncept, który nie ma jasnej definicji. To ulubiona technika polityków – hasła brzmią poważnie, każdy może je interpretować po swojemu, a trudno polityka z czegoś takiego rozliczyć.

Po czwarte, Seabury zastosował tzw. whataboutyzm – technikę polegającą na odwracaniu uwagi od zarzutu przez wskazanie, że oponent robi coś podobnego. Wskazując, że I Kongres nie ma poparcia obywateli kolonii, w praktyce potwierdził, że parlament brytyjski wydaje ustawy bez reprezentacji mieszkańców Ameryki.

Po piąte, warto zwrócić uwagę na wykorzystanie autorytetów i chronologii. Hamilton powoływał się na prawo brytyjskie i tradycję angielską, aby nadać swoim argumentom większą wagę. Seabury natomiast podkreślał wiek i status Kongresu – pierwszy w historii – sugerując w ten sposób, że organ ten nie jest jeszcze dojrzały i nie ma pełnej legitymacji. To subtelna, ale skuteczna technika argumentacyjna, która często pojawia się w sporach politycznych.